środa, 7 marca 2012

Perth, niebiańskie plaże...

Tak się jakoś złożyło, że do Perth dolecieliśmy po wyjątkowo deszczowym mokrym tygodniu w Melbourne, więc nasza potrzeba wygrzania się w słońcu była oczywista. Perth słynie ze swoich plaż, które mimo położenia w centrum miasta, prezentują się o wiele lepiej niż tu na miejscu. Duże znaczenie ma Ocean Indyjski - ciepły i przejrzysty niezależnie od pory roku, małym mankamentem mogą być rekiny polujące w pobliżu, ale od tego mamy lotne patrole helikopterów śledzące okolice. R, którego spotkaliśmy pierwszego dnia, powiedział, że on co niedzielę wypływa w głąb oceanu i się nie przejmuje, bo śmierć zadana przez rekina będzie szybka i bezbolesna, w końcu bestia ma z reguły 5m długości i pewno z metr średnicy w szczęce... trzeba więc zacisnąć oczy i już!


Pierwszego dnia zwiedziliśmy zatem plażę w Cottesloe, a drugiego City Beach i kolejną w Scarborough. Chyba nie mieliśmy szczęścia za pierwszym razem, bo rozłożyliśmy się w miejscu załamywania się fali, co było miłe dla ucha, ale dosyć zdradliwe podczas wycieczek do wody - dno było dosyć skaliste i z dziurami, a przy silnej fali łatwo w ten sposób skręcić kostkę. Ciekawą rzeczą w Cottesloe było miejsce publicznego protestu przeciw wszystkiemu, z głośników dochodziły nagrania słowa NO wzięte z różnych filmów i wypowiedzi medialnych, a dookoła powiewały transparenty i wbite były banery oraz różne rzeźby ludzi protestujących - głównie przeciw nietolerancji i różnym społecznym niesprawiedliwościom.

Plaże północne miały z kolei pełniejszą infrastrukturę typu prysznice, przebieralnie i wucety, do tego piękne wydmy i cudowne fale do body surfingu i innych wodnych rozrywek. Piasek na plaży jasny i drobny, ludzi sporo, ale w rozproszeniu pozwalającym na odrobinę prywatności. Co jak co, ale plaże w Perth gorąco polecam!

 piątek w Cottesloe
 No No No...
 sobota w Scarborough
 body surfing w Australii Zachodniej
w walce z żywiołem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz