Kalendarz australijski bimba sobie z ogólnie przyjętych standardów i ruchu Ziemi wokół Słońca, równonocy i przesileniowych bzdetów, upraszcza sytuację i dzieli rok jak tort urodzinowy równo na cztery części, z których wiosna zaczyna się 1 września, a potem odpowiednio 1 grudnia lato, 1 marca jesień i 1czerwca na Dzień Dziecka - zima...Dziś więc mamy ostatni dzień zimy, jutro poszukamy jakiegoś wdzięcznego dziewczęcia o imieniu Marzanna i utopimy w Yarra river ;) Tak naprawdę, to cały ostatni miesiąc był jednym z cieplejszych w zapisanych dziejach miasta i mieliśmy eksplozję pączków na drzewach, weekendy były słoneczne, ale jednak nie za gorące, nie powiem lubię taką pogodę i ta pora roku mogłaby dla mnie trwać w nieskończoność.
Dodatkowo, o czym pewno zainteresowani tematem słyszeli, Melbourne zostało ogłoszone najlepszym do życia miastem na tej planecie, więc jesteśmy w szampańskich humorach podszystych jednak pewnym strachem, że teraz nie będzie nam wypadało na nic narzekać lub grymasić... Na wszelki zatem wypadek zamieszczam kilka wiosennych przypadkowych fotek z miasta marzeń, żeby jeszcze raz udowodnić, że dobre samopoczucie nie zależy tylko od miejsca siedzenia, ale przede wszystkim od nas samych i naszego nastawienia ;))) optymistycznie wiosenne najlepsze pozdrowienia dla Was moi drodzy!
koło domu w drodze do pracy
niedzielna wycieczka w Brighton
koło pracy, pora lunchowa
dom guzikowiec w Elsternwick
Ostara, sklep z ciuszkami dla pań w wieku średnim
proszę jaki dzielny!
BeachHouse w Brighton
Guzikowcy w Brighton
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz