czwartek, 4 sierpnia 2011

MOH: dom duński

Po obejrzeniu CH2 i Geyera, udałam się na mały lunczyk w postaci rolki sushi i butelki wody i byłam gotowa na podbój kolejnych obiektów. Moim celem miał być melbourniański klub kręglarski, ale zdałam sobie sprawę, że jest troszkę za daleko i pewno nie uda mi się do niego dotrzeć przed zamknięciem całej akcji, a tu jeszcze tyle do zobaczenia. Zdałam się więc trochę na ślepy trafi i zupełnie przypadkiem nadziałam się na obiekt, który też był na mojej liście, a mianowicie Dom Duński, czyli klub emigranta spod znaku kopenhaskiej syrenki, śledzia i dobrego designu.

Klub znajduje się na ostatniej kondygnacji starej murowanej kamienicy z 1924 roku, która przeszła modernizację w 1992 roku, a w 2008 ostatnie piętro zostało nabyte przez stowarzyszenie i odnowione przy pomocy miejscowego biura wnętrzarskiego m2design: www.m2design.com.au warto odwiedzić ich stronę, bo w miarę sensownie pokazuje, jak wyglądają tutejsze wnętrza, w szczególności te uzyteczności publicznej, knajpki i sklepy.

Sam klub na kolana nie powala, spodziewałam się większej ilości odniesień do designu, który nabyć można w ilościach ogromnych na kopenhaskim lotnisku, tu oszczędna lada recepcyjna, biblioteczka z literarutą i grami planszowymi o wielkości 1x2m, dosyć spora sala restauracyjna z duńską kuchnią (menu bezcenne więc spodziewać się można wydrenowania kieszeni), wystawka z duńskimi królami i orderami oraz niewielka sala konferencyjna od ulicy. Zachowano sporo pierwotnych detali, cegła, stalowe ramy okienne, drewniane belki stropowe, więc panuje przyjemny nastrój połaczenia starego z nowym, ale spodziewałam się więcej obiektów meblarskich z Europy. No nic to, źle nie jest i fajnie, jakby Polska miała podobne miejsce, a tymczasem pozostaje nam niejaka Dziupla z nastrojem rodem z remizy z Cichej Beskidzkiej.

To teraz czas na zdjęcia, a przedtem chwila prywaty, czyli pozdrowienia dla mojej najukochańszej SistAg, która siedzi w Berlinie i się nudzi (!)

 Charlie czekał ze mną na windę
 sala restauracyjna
 loftowe smaczki
 średnio wyrafinowany detal
 sala restauracyjna 2
 i konferencyjna
 schodami w dół z widokiem na żółtą czapę Meyera, którą widać w Google Maps ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz