czwartek, 2 sierpnia 2012

OHM 2012, The Royal Children's Hospital

Jak już przyjęłam tryb niechronologiczny, to dziś będzie o sobotnim farcie. Pisałam wcześniej o tym, że wiele miejsc było na tyle popularnych, że ustawiały się pod nimi długie kolejki, a do części były wydawane numerki. Zwiedzanie rozpoczynało się o 10, a kończyło o 16. W zeszłym roku na przykład do Gotyckiego Banku ANZ nie zdążyłam, bo ostatnie osoby zostały wpuszczone o 15.40 i nie było szans na wciśnięcie się w ostatnią turę. Tegoroczna sobota to mój rekord zwiedzania, bo w sumie mówiąc brzydko "zaliczyłam" 7 budynków, z tego 3 z kolegą fotografem.

Do Szpitala Dziecięcego dojechaliśmy za 5 czwarta i cudem wkręciliśmy się do ostatniej tury wycieczki, ludzie przekazywali prowadzącej pani doktor jakieś numerki, a my załapaliśmy się zupełnie nielegalnie! Wycieczka była długa i zajmująca i trwała do 16.40. Najpierw oglądaliśmy ogromny hol o nieregularnym kształcie i 3 nogach prowadzących do skrzydeł szpitala. Centralnym punktem jest ogromne akwarium w kształcie tubusa ze sztuczną rafą koralową i egzotycznymi kolorowymi rybami. Tubus ma 7.80m długości, około 5m średnicy, łączy kondygnację przyjęć ratunkowych i główny poziom recepcyjny szpitala. Codziennie rafę koralową czyści nurek, a 2 rekiny są karmione co drugi dzień. Pod akwarium na obu poziomach szyby przeważnie oblepione zachwyconymi małymi pacjentami. I nie ma się co dziwić i ja sama jestem zachwycona pomysłem, by szpital wypełnić przestrzeniami i obiektami przyjaznymi dla małego pacjenta, by nie było tylko traumy poszpitalnej, ale też mała przygoda.

W głównym atrialnym holu znajdują się też wielkoprzestrzenne kolorowe rzeźby i podwieszone mobilne instalacje, całość mocno działa na wyobraźnię. W korytarzach przyjemne duże grafiki, jest kino wypełnione kolorowymi pufami, duże przestrzenie zabaw w środku i na dziedzińcach pomiędzy szpitalnymi skrzydłami. W jedym miejscu ogromny wybieg dla surykatek, 23 sztuki są codziennie karmione i doglądane przez pracownika ZOO, a te zabawne zwierzątka nawet w deszczu wyglądały cudnie. Sam szpital ma bodajże 6 kondygnacji naziemnych, z czego każda po 1-2 oddziały, każde piętro ma inną nazwę począwszy od Dna Oceanów, przez Plażę, Ziemię, Las, Wierzchołki Drzew, Wierzchołki Gór aż po Niebo. Z kolei oddziały mają nazwy wzięte od australijskich zwierząt typowo występujących w danym środowisku: Koala, Delfin, Motyl, Kookaburra, Dziobak itd. Może to ułatwia orientację przestrzenną w tym ogromnym gmachu, a może też pozwala na chwile zapomnieć, gdzie jesteśmy.

Szpital został otwarty przez samą Elżbietę II w październiku 2011 roku i muszę powiedzieć, że anglosaskie przywiązanie do monarchii jest tu zaznaczone co najmniej w dwóch miejscach: przy głównym wejściu coś w rodzaju emblematu na cześć Królowej, a w głebi w jednym z holi na parterze obwarowane muzealnymi barierkami krzesło, na którym siedziała Ela i księga, w której się była podpisała. Górą na monitorku nieustannie leci relacja z otwarcia budynku przez wiekową panią w intensywnie różowej garsonce... Sam obiekt został zaprojektowany przez duże miejscowe biura: Billard Leece, Bates Smart i HKS i wygrał już wiele nagród w konkursach na najlepsze wnętrza publiczne, Złoty Medal Victorii i takie tam. Więcej zdjęć ze szpitala, w szczególności z sal pacjentów i operacyjnych, do których nie byliśmy wpuszczeni, możecie obejrzeć tutaj: http://www.newrch.vic.gov.au/Photogallery

Podoba mi się, że aż tyle myśli się o psychologii małego pacjenta, jak również o komforcie psychicznym jego rodziców, którzy być może przeżywają tu najgorszy stres w swoim życiu. Przeprowadzono nas przez piękne sale dla rodziców czekających tu nocami lub dniami w czasie operacji, małą kawiarnię dla nich, centrum internetowe, w końcu skierowaną na łagodny pagórkowaty obszar salkę, gdzie mogą odpocząć i uwolnić myśli. Podoba mi się takie całościowe podejście do tematu i to, że w kraju tak miejscami zacofanym rząd robi z pieniędzmi to, co powinien. Takie miejsca świadczą bowiem o rozwoju cywilizacyjnym i humanitarnym podejściu do swoich obywateli. Hm, jak chorować to tylko tu...

A oto moje zdjęcia z tego niesamowitego miejsca, wybudowanego za banalną kwotę 1 miliarda dolarów.

 dół akwarium i zapatrzony pacjent
główny hol łączy wszystkie kondygnacje i nie wymaga klimatyzacji dzięki zastosowanym rozwiązaniom wentylacji dachu
największa akwariowa ryba masą przerastała rekinki, w tle główna obła biała recepcja szpitala
 mokra surykatka nawet milsza niż ta wygrzewająca się w słońcu
 typowy gabinet
 malowidła na ścianach całkiem sypmatyczne
 dobre oznakowanie poszczególnych poziomów
 kącik Królowej
mini dziedziniec przy kaplicy multiwyznaniowej, koło niej oddzielne pokoiki dla wyznawców Allacha, niestety nikt nie odpowiedział mi na pytanie czy zwrócone ku Mekce ;)
pufy w kinie wzbudziły największe zainteresowanie 2 chłopców, którzy zwiedzali w naszej grupie
 dziedziniec - plac zabaw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz