Dziś już chyba ostatni wpis w ramach Open House Melbourne, w mieście budzi się wiosna i czas na radośniejsze wpisy i relacje z innych miejskich wydarzeń, jak chociażby Międzynarodowy Festiwal Filmowy, na którym Polska była reprezentowana jednym shortem spośród ponad 400 filmów, a szkoda.
Mowa będzie o biurowcu zaprojektowanym przez Harrego Seidlera dla firmy Shell w latach 1985-89, popularnie zwanym kiedyś Shell House, dziś przemianowanym na 1 Spring Street. O Harrym pisałam wcześniej w ramach zwiedzania w Sydney domu, który zaprojektował dla swojej matki i który stał się ikoną modernizmu australijskiego (Rose Seidler House). Sam biurowiec mieści się na bardzo wyeksponowanym miejskim narożniku, właściwie działa jak flanka dla całego CBD, strzegąc zespołu wysokich budynków w centrum przed drzewami z Fitzroy Gardens i koleją, która z południowych i wschodnich dzielnic tutaj podjeżdża pod FedSquare.
Harry Seidler pochodził z dobrej żydowskiej wiedeńskiej rodziny, z którą uciekał przed nazistami w 1938 roku, najpierw do UK, potem internowany i przeniesiony do Kanady, kilka lat studiował w Stanach pod okiem Waltera Gropiusa, Alvara Aalto, Oscara Niemeyera, by wymienić tylko kilku. W Australii wylądował w okolicach 1948 roku, by w pierwszej kolejności zaprojektować właśnie dom dla mamy Rose. W sumie Harry jest autorem 180 budynków i to nie tylko w Australii, ale tak egzotycznych miejscach jak Meksyk czy HongKong. O ile dom dla Rose jest przykładem małego budynku-ikony, gdzie każdy detal jest dopracowany z wielką starannością, a całość bryłowo ma po prostu genialne proporcje, o tyle późniejsze realizacje Seidlera są już drapaczami chmur, realizacjami dla największych świtowych korporacji.
I właśnie przykładem takiej późnej realizacji jest budynek dla Shella, sam w kształcie muszelki, co wydaje mi się lekko postmodernistycznym pomysłem, ale w sumie nie do odczytania z poziomu ulicy, można to odkryć jedynie posługując się google maps. Dzięki temu budynek zyskał dużo miękkości i dobrą ekspozycję wnętrz na naturalne światło. Nie jest bowiem wypełnieniem działki kubaturą po bandzie, ale zaprojektowanym z głową budynkiem, który ma swoje przedpole z ekspresyjną rzeźbą, a nawet mały schowany ogródek od strony Flinders Street. Dzięki przewężeniu wewnątrz uzyskujemy unikalną w takich budynkach przestrzeń szerokości około 10m, w której można popatrzeć i na południe w stronę morza i na północ w kierunku CBD. Widoki z 23 piętra były powalające. Sam hol wejściowy jest także ciekawy, półokrągły, wysokości dobrych 3 standardowych kondygnacji z ogromnym ściennym panneau na półokrągłej płaszczyźnie, który mnie osobiście nie przypadł do gustu. Za to prawdopodobnie świetnie oddaje tendencje w sztuce roku 1989. Zresztą sami oceńcie na zdjęciach.
pogoda nie była zbyt łaskawa ale tak wygląda rzeźba przed wejściem i fasada samego Shella
kolorowe panneau nie starzeje się z godnością,
poniżej ściana holu windowego z trawertynu
falująca fasada frontowa
widok w kierunku Fitzroy Gardens, po lewej Old Treasury House J.J. Clarcka
kolejki z dzielnic południowo-wschodnich, niebieskie to korty Australian Open, biała poduszka z tyłu to stadion AAMI.
w kierunku morza, na pierwszym planie rzeka Yarra z klubowymi uniwersyteckimi kajakarniami
rzut okiem w kierunku CBD czyli Central Business District
główne wejście do Shella, starzeje się trochę słabo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz