sobota, 21 maja 2011

Melbourne, kibicowanie

W związku z ostatnimi wydarzeniami w kraju nad Wisłą, postanowiliśmy sprawdzić z M i kilkoma znajomymi, jak to jest z kibicowaniem w naszym mieście i w poprzednią niedzielę udaliśmy się na mecz futbolowy wraz z 43.000 innych zapaleńców. Mecz lokalny, pomiędzy drużynami dzielnicowymi, grał zespół Saints z St Kildy (kolorygranatowo-biało-czerwone) i Hawks z Hawthorne (kolory brązowo - żółte). Sam stadion jest przeolbrzymi, na 96.000 kibiców, ale stany ekstremalne osiąga przy ważniejszych rozgrywkach niż mecz lokalny.

Futbol australijski ma niewiele wspólnego z amerykańskim, a jeszcze mniej z europejską piłką nożną. Sama gra została wynaleziona przez krykiecistów jako rodzaj rozrywki i sposób na utrzymanie dobrej kondycji poza sezonem krykietowym, czyli praktycznie całą zimę, wczesną wiosnę i późną jesień, którą właśnie przeżywamy na własnej skórze.

Na moje lewe oko ulubiony sport Australijczyków to połączenie rugby, piłki, krykieta i zapasów. Po pierwsze boisko - owalne, krykietowe i ogromne. Po drugie bramki jak w rugby, ale poszerzone - mamy 4 paliki, dwa wyższe, dwa niższe i punktacja różni się w zależności od miejsca trafienia piłką. Piłka owalna też przypomina tę do rugby. Zawodników jest 18 w każdej drużynie, 2 rezerwowych i możliwość wymiany i rotacji zawodników praktycznie przez całą grę. Prócz tego na boisku znajduje się kilku sędziów, w tym sporo liniowych i co najmniej dwóch kelnerów, którzy biegają między zawodnikami i podają im wodę ....Nie ma żółtych i czerwonych kartek, są za to faule i rzuty wolne, jednak nasz stopień wtajemniczenia nie pozwalał na logiczne wyjaśnienie, dlaczego nastąpił nagły zwrot w grze i piłka została przyznana drużynie przeciwnej. Gra rozpoczyna się wybiciem piłki w centralnym kwadratowym polu i proceder ten powtarza się po zdobyciu każdej kolejnej bramki. Piłkę podaje się poprzez kopnięcie jej w górę lub wybicie dołem ręką, nigdy przez rzut. Przyjęcie piłki w ręce zapewnia zawodnikowi nietykalność, o ile nie pobiegnie z nią dalej niż 10m w dowolnym kierunku lub nie przetrzyma za długo bez wykonywania kolejnego podania. Piłka nie złapana w ręce prowadzi do typowego kotła przypominającego zapasy lub rugbowy młynek, ale to zobaczycie na zdjęciach.

Sama gra podzielona jest na 4 kwarty, po 30 minut każda z 10 minutowymi przerwami pomiędzy. Prawdziwie zapaleni kibice przybywali na stadion już godzinę przed rozpoczęciem, a po grze w pobliskim parku zaczynali trening amatorski z własnymi latoroślami. Tłum był barwny i nie podzielony jak na polskich stadionach, kibice w poszczególnych sektorach równo pomieszani i spokojni, były całe rodziny z dzieciakami, starsze panie i panowie i młodzież obu płci. Brakowało jedynie niemowlaków, ale im chyba darujemy. Najwięcej agresywnych zachowań zauważyliśmy na boisku między zawodnikami, a na trybunach panował spokój i pełne zrozumienie. A teraz na dowód kilka zdjęć.

 boisko jeszcze przed meczem
 spory odsetek kibiców stanowiła młodzież
 pierwszy wyrzut piłki w centrum
 radość po pierwszym golu - jak widać kolory zespołów mieszają się na trybunach bezproblemowo
 przygotowanie do wykopu w podbramkowej strefie 50m
 walka o piłkę zmieniająca się czasem w zapasy
 radość na trybunie opanowanej przez Hawkesów pod koniec gry - wygrali ponad stówą do sześćdziesięciu kilku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz