poniedziałek, 16 lipca 2012

Melbourne, no junk mail

Idąc dalej tropem tutejszej brzydoty, a może raczej stylistycznego chaosu i niepozbierania, zaczęłam nowy fotograficzny cykl: skrzynki pocztowe. Nie wiem czy powstanie z tego praca naukowa o profilu architektoniczno-socjologiczno-pocztowym, ale na pewno zagadnienie jest ciekawe. Skrzynki mamy bowiem zaprojektowane i wbudowane starannie w ogrodzenie nowych minimalistycznych domów, mamy hipermarketowe, smętnie kiwające się na krzywych słupkach, mamy rustykalne niby karmniczki na prasę, mamy wszelkiej maści otwory w płotach i ogrodzeniach i na koniec wreszcie wykonane własnoręcznie pudełka, które są wyrazem wielkiej australijskiej pomysłowości i przedsiębiorczości. Co domek to skrzynka inna, temat jest pasjonujący i mogłabym poświęcić mu niejeden dzień, przejść każdą dzielnicę i zdjęć starczyłoby na kolejne 100 wpisów.

Tymczasem mała próbka i zobaczymy, czy temat Wam się spodoba:

 wersja rustykalna lekko odrapana
 metalurgiczny sen na jawie
 i w nieco innym wydaniu
 porządnie zagłębienie w murze, romantycznie obrośnięte winem
 i jego twórcze wydanie pt wyjmijmy cegłę i wstawmy "coś"
 minimalistyczna wersja eko
najczęściej spotykana - podłużna skrzynka na listy, okrągła na prasę
 architektoniczna w wydaniu Chrisa de Campo
 minimalizm z nutką dekadencji
jakby nie patrzeć, jedna z droższych dzielnic w mieście...
elegancko zanurzona w drzwiach w jednym z droższych domów, o którym już w następnym wpisie...

2 komentarze:

  1. Genialne :)
    Pełna różnorodność ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, no to będę chodzić dalej i łapać te skrzynki pocztowe ;)

    OdpowiedzUsuń