niedziela, 15 lipca 2012

Melbourne, australijska brzydota

Może to zimowa deprecha i lektura "Australian ugliness" Robina Boyda, ale piękne Melbourne coraz mniej mi się podoba i odkrywam ponure, ciemne strony tej naszej wioski. Fasadowość, którą tak mocno krytykuje Boyd w swojej już kultowej analizie ładu przestrzennego i estetyki tutejszych miast skłoniła mnie do uważnego przyjrzenia się opłotkom w naszej najbliższej okolicy... No i nie da się ukryć, że to co z wierzchu błyszczy świeżą farbą i politurą, z tyłu straszy bałaganem, smrodem i klimatami rodem z najuboższych krajów świata.

Weźmy taką Toorak Road, piękna i długa, skacząca góra-dół od St Kilda Road, wzdłuż Fawkner Park, przechodząca przez South Yarrę, Toorak, Hawthorn aż do Camberwell. Najdroższe dzielnice w mieście, a więc bogate butiki, najlepsi fryzjerzy strzygący za jedyne $200, flagowe sklepy, kafejki, kawiarnie z bukiecikami po $50, dziecięce ubranka najdroższych marek, drewniane zabawki z Krakowa, najlepsze buty i garnitury... możnaby tak wymieniać po kolei - a z tyłu trawka rośnie niemrawo, drzwi na kołek, stare samochody rdzewieją w słońcu, pojemniki na śmieci tworzą akstrakcyjną kompozycję, no jednym słowem dzieje się niczym w popegeerowskim miasteczku tzw. Polski B. To samo na Chapel Street, kultowej chyba uliczce modnych projektantów, gdzie zakupić sukienkę za mniej niż $200 graniczy z cudem - mnóstwo kafejek, barów, butików, z tyłu: smród, kałuże, instalacje wołające o pomstę do nieba.

A teraz wejdźmy w uliczki z najdroższymi rezydencjami w okolicy i popatrzmy sobie na tak zwany ład przestrzenny: piękne stare wiktoriańskie wille w bezpośrednim sąsiedztwie mniej lub bardziej udanych mdmów z lat 60. i 90. XX wieku, aż zęby bolą od patrzenia! Każdy jeden piękny w swoim wydaniu, z zadbaną fasadą, pięknym detalem, kawałkiem zieleni, efektownymi lampkami i sympatyczną kolorystyką - razem już gorzej, makabra! A teraz kilka argumentów foto:

 zapleczowo...
ach jaka świetna współczesna architektura, powie niejeden, ale czy na pewno w tym otoczeniu?
 zaplecze Toorak, jest fajowo
 kiedyś z tej wieżyczki był naprawdę fajny widok...
 no i który z nas fajniejszy?
 2 wejścia koło siebie zupełnie nie konkurują...
a to już Toorak od fronu, prawda jaka miła atmosfera?
i Chapel Street w słoneczną niedzielę... kolorowo, jakby powiedział Boyd wręcz jarmarcznie...










A Wy co o tym sądzicie?

2 komentarze:

  1. Według mnie warto czasem spojrzeć na miasto zaczynając nie od najlepszego , ale od tego gorszego końca. Albion, Sunshine, Preston, Coburg, Footscray.. Niekończąca się parada szpetnych domków. Nie ma sie wtedy co dziwić, że ci ludzie, jesli nawet kiedys przeniosą sie do drogiej dzielnicy to nie bedą zwracać uwagi na to co jest wokół nich.
    Pozdrawiam i na ten szary czas życzę jednak milszych widoków.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tamte okolice to już w ogóle wolę nie zaglądać ;) Dziękuję za pozdrowienia i postaram się patrzeć jedynie na słoneczną stronę czyli po prostu fasadę tutejszej rzeczywistości...

    OdpowiedzUsuń