poniedziałek, 7 lutego 2011

Melbourne, muzyka na żywo

Dziś będzie trochę rozrywkowo, o nocnym życiu naszego miasta, które badamy ostatnio w weekendy. W zeszłą niedzielę odwiedziliśmy nasz Prahran Market akurat w porze, kiedy na głównym otwartym dziedzińcu grała kapela jazzowa, śpiewała miła pani o aparycji zbliżonym do Urszuli Dudziak, tyle, że repertuar był bardziej standardowy, bo pogrywali Dave'a Brubecka. Dzień był upalny, więc na dziedzińcu pustawo, wszyscy uciekli na plażę, zostaliśmy my i greccy staruszkowie z wnukami.

W sobotę ruszyliśmy w miasto, do CBD, żeby spotkać się z moją koleżanką z byłej pracy z Polski i jej mężem, Anglikiem. Było miło, zwiedziliśmy chyba 6 knajp, większość miała jakąś selekcję na wejściu, ale niezbyt ostrą, bo wszędzie wchodziliśmy bez problemu. I uwaga: nigdzie nie płaciliśmy za wjazd! Drinki w cenie około 10 AUD za sztukę, więc w sumie nie bardzo drogo. Na końcu naszej wędrówki odkryliśmy świetną knajpę w dzielnicy chińskiej, a w niej koleją kapelę grającą na żywo, połączenie bluesa i jazzu, trochę standardów, covery Rolling Stonesów, White Stripes i o dziwo, Kate Perry. Sami określają się jako groovy rockabilly...Grali czadowo, pięciu panów w tureckich czerwonych czapkach z czarnymi pomponikami, garniakach, jeden ze skrzypkami. Jeżeli chcecie posłuchać próbki w ich wykonaniu, odwiedźcie to miejsce: FAD. Nogi same szły do tańca.

Za to w niedzielę z Izą i Darkiem, po obejrzeniu parady z okazji kolejnego nowego roku, udaliśmy się do dzielnicy żydowskiej, czyli Bakalavy. Ty razem odwiedziliśmy marokańską knajpkę ze smacznym jedzeniem, w której od 16 zaczęła nam przygrywać żydowsko-afrykańska kapela! Jazzowo, miękko, Brubeckowo znowu, z saksofonistką i charyzmatycznym frontmanem z grzechotkami. Kilka fotek z tego ostatniego koncertu  poniżej, a ja na zakończenie pozwolę sobie stwierdzić, że muzycznie to miasto rządzi!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz