sobota, 26 marca 2011

Melbourne, Grand Prix

W środę rano obudziło nas coś na kształt brzęczenia trzmiela, początkowo ciche, intrygujące, potem coraz bardziej natarczywe, dokuczliwe, nie mające końca. Zaczynało się przeważnie o 7.30 rano, kończyło wraz ze zmierzchem. I tak do dziś i trwa i brzęczy. Skojarzenia z pięknym utworem Rimskiego-Korsakowa względnie szybko zamieniły mi się w poczucie siedzenia w poczekalni u dentysty, który zajmuje się głównie borowaniem na wysokich tonach. Spytacie się, o co chodzi? No cóż, Formuła 1 zagościła w mieście!

Moja praca od toru, czyli szerokiej ulicy otaczającej jezioro w Albert Parku, znajduje się w odległości 2km. Nasze mieszkanie 2.5km.  Znajomypracuje dalej, bo jakieś 5km od źródła brzęczenia. I wszędzie słychać, wszędzie to samo, czasem tylko ciszej lub głośniej. Wczoraj odwiedziliśmy Izę i Darasa, żeby pooglądać zawody, a raczej eliminacje do nich. Z mieszkania na wysokim piętrze tuż przy parku było widać pędzące bolidy Formuły 1, potem w przerwie wyścigi tzw vipów w porche carrera, potem inne atrakcje, dalej związane z nieznośnym hałasem, pokazy ewolucji helikopterów i tym podobne. Dziś tuż przed zawodami nad ich domem ma przelatywać jumbo linii Quantas w ramach akcji promocyjnej głównego sponsora zawodów. To już nie rozrywka, to prawdziwa wojna decybelowa!

My zawody główne postanowiliśmy olać, bo po pierwsze bilety drogie jak pierun, po drugie Kubica niestety nie startuje, więc nasze kibicowanie musielibyśmy przenieść na niewiadomokogo. Dla zaiteresowanych bilet na murawę to 100 dolarów, na trybuny 400... chyba wolę wydać ponad tysiąc złotych na jakiś bardziej praktyczny cel;)

A teraz kilka fotek z wczoraj, kiedy czujnym okiem reporterskim łapałam klimaty zawodów... Jutro nastanie błogosławiona cisza, czyli zwykły miejski hałas!

 za tymi drzewami już park, czyli trybuny i meta wyścigu
 zbliżenie na trybuny, miejscówka 400 dolarów - podobno
 tyle byliśmy w stanie zobaczyć z naszej lunchowej loży wipów
 tłum po eliminacjach
 panowie po 40 z lekkimi brzuszkami, którzy nie wyrośli z resoraków - to trafny opis przeciętnego kibica
 obrandowanie obowiązkowe
 a na koniec romantyczny zachód słońca nad stocznią

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz