poniedziałek, 15 lipca 2013

wrzosowe pole reinkarnacja

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego postu, pewno najstarsi górale już nie pamiętają, o co w ogóle chodziło i kto to czytał, ale oto nadchodzi wielka chwila odnowy, przemiany i powrotu - prawie rewolucja. Drodzy nieliczni czytelnicy, wracam.
Nasze życie w Melbourne w ciągu ostatnich kilku miesięcy było dość intensywne i wymagające, a dla mnie momentami wręcz ciężkie, ale oto dziś po raz ostatni poszłam do mojej obecnej - byłej pracy na małe konsultacje i przez najbliższy rok najprawdopodobniej moje życie ulegnie przeprojektowaniu i znaczącej zmianie... więc powrót do bloga będzie jego częścią. Na razie noszę z przodu dodatkowe 12kg, które już za miesiąc zamieni się w wymagającego mAlutkiego człowieczka i będzie ciekawie. Dopóki to nie nastąpi mam zamiar uzupełnić bloga o kolejne przygody z naszych ostatnich kilku miesięcy - a więc zaczynamy!

Dziś tematycznie będzie o Targach Dziecięco - Niemowlęcych, które odbyły się w moim ulubionym Royal Exhibition Building, gdzie już dwukrotnie byliśmy na targach ogrodniczych. Tym razem z racji piłki z przodu udaliśmy się sprawdzić, co piszczy w australijskim przemyśle okołodziecięcym. Targi dużo skromniejsze od tych ogrodowych, odbywały się jedynie na parterze pałacu wystawowego, wejście było zlokalizowane od strony Muzeum Melbourne, a pośrodku królowały samochody Volvo w ilości wprost absurdalnej. Okazało się, że Volvo jest głównym sponsorem imprezy jako marka wyjątkowo bezpieczna do przewozu latorośli. No cóż, każdy orze jak może.

Na końcu jednego skrzydła stała mała scena, gdzie odbywały się prezentacje dotyczące karmienia piersią, technik usypiania, radzenia sobie z depresją itp, a w przerwach między poważniejszymi wykładami na scenę wkraczała Peppa Pig z kobietą-dzieckiem w stroju jakby Pippi Pończoszanki i odwalały jakieś piosenki dla najmłodszych. Szał powszechny panował rónież obok, gdzie można było uzyskać autograf (!) odaz zdjęcie z Peppą. Dla nas jako stworzeń beztelewizyjnych i bezdzieciatych temat był zupełnie obcy, ale najwyraźniej już wkrótce za lat kilka może nam się diametralnie zmienić....

Oprócz tych głównych atrakcji było oczywiście mnóstwo małych stoisk i kramików mniej lub bardziej tematycznie związanych z główną linią imprezy. Chusty, poduchy ciążowe i do karmienia, ciuchy ciążowe, wózki, śliniaki, butelki, leki, filtry do wody i nawilżacze, kołyski, foteliki samochodowe, klocki Lego, zabawki, przewijaki, ubranka dla maluchów, drewniane klocki... do tego masa kobiet z mniejszymi lub większymi piłkami z przodu, z wózkami i nosidełkami oraz ich mniej lub bardziej rozwrzeszczaną zawartością. Napatrzyliśmy się na kobiety karmiące bez skrępowania i wymiotujące publicznie do otwartych koszy na śmieci, te umęczone i te wspierane przez troskliwych partnerów równie przejętych nową odpowiedzialnością. Było ciekawie choć po jakimś czasie z ulgą opuszczaliśmy zacne progi Królewskiego Budynku Wystawienniczego.

Z australijskich hiciorów wpadł w moje oczy tzw "swaddle" czyli dość ciasny śpiworek do spania dla noworodka, w którym na początek rączki są również ciasno ułożone przy ciele, a potem po jednej uwolnione i w końcu dziecko śpi luzem. Nie stosujemy wtedy żadnej kołdry ani kocyka co ma zapobiegać zagrożeniu SIDSem (Nagłej śmierci dziecka podczas snu). Nabyliśmy dwa takie śpiworki i będę Wam relacjonować jak działają w praktyce.

Relacji foto nie mam, bo gdzieś ją posiałam, ale za to będzie kilka zdjęć z tegorocznych targów kwiatowych i to też tematycznie, bo altanki dla dzieciaków:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz