Dziś postanowiliśmy skorzystać z pięknej jesiennej pogody i udaliśmy się na spacer z ostatniej stacji kolejki Sandringham do Brighton. Byliśmy w okolicy już kilkukrotnie, ale ja wciąż mam niedosyt, bo jest to wyjątkowo piękne miejsce nawet jak na Melbourne. Po pierwsze blisko zatoki, z niezłymi plażami, terenami parkowymi. Po drugie piękne, stare domy, typowe drewniaki, z precyzyjnymi dekoratorskimi detalami, krużgankami, wykuszami i secesyjnymi drzwiami wejściowymi. I nie są to wąskie 4m tarasowce jak w dzielnicach centralnych, ale rozległe domostwa, otoczone z reguły zadbanymi ogrodami, z kwitnącymi różami, krzewami i palmami. Ulice szerokie, zadbane. Mili ludzie, uśmiechający się na widok przybyszy z aparatami. No i knajpeczki, w których miło i leniwie można spędzić czas.
Tym razem zrobiliśmy ponad 7km, klucząc po nieznanych uliczkach i niekiedy wspomagając się nawigacją w telefonie. Na koniec wylądowaliśmy w Brighton Beach - w przyzatokowych łazienkach, najpierw na górnym tarasie z rewelacyjnym widokiem na zamglone CBD, później na dole w barze, gdy okazało się, że nie można łączyć menu obu lokali. Było miło, pełne słońce, +25C i lekki wiaterek. Pogoda idealna na spacer i małą plenerową sesję.
typowy domek nadmorski
tzw bay-window, czyli wykusz
aż chciałoby się usiąść!
częstym motywem dekoracyjnym współczesnych domów są gadziny
najbardziej znany motyw turystyczny Brighton, czyli kolorowe kabiny plażowe
w pierwszej linii przy morzu - mdm na 4 mieszkania! ja biorę to górne po lewej...
jedzenie - zawsze w dobrym towarzystwie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz