środa, 14 listopada 2012

Tasmania, MONA

Dziś będzie kulturalnie, jako że zbliża się czwartek i z nostalgią wspominam moje wyprawy z kochaną I. po melbourniańskich muzeach i galeriach. Będąc na Tasmanii mieliśmy okazję zwiedzić, wg naszych gospodarzy, najwybitniejsze muzeum sztuki współczesnej obecnie na świecie ... MONA - Museum of Old and New Art. W wolnym tłumaczeniu, Muzeum Sztuki Starej i Nowej, jak powiedziała Penelope, lepsze od MOMy w Nowym Jorku. Muzeum zostało wybudowane z inicjatywy i za pieniądze ($75mln) prywatnego inwestora i zawodowego hazardzisty, Davida Walsha. Australijski Urząd Podatkowy próbuje sprawdzić dokładnie, w jaki sposób Dave dorobił się fortuny, ale grunt że Muzeum razem z towarzyszącą mu winnicą, restauracją, barem i pawilonami - willami pod wynajem zajmuje cały półwysep jakieś 10km od centrum Hobart i jest po prostu imponujące!

Ale po kolei. Był to nasz ostatni dzień na Tasmanii i po kolejnym obfitym śniadaniu pożegnaliśmy się z naszymi gospodarzami i spaczkowani udaliśmy się w kierunku Muzeum, by zawitać do niego przed 10. Udało się dzięki temu uniknąć tłumów zwiedzających, choć jak opuszczaliśmy budynek 3 godziny później, ludzi było już pełno. Muzeum zaprojektowało biuro z Melbourne, Fender Katsadilis i jest to bardzo udana realizacja tych architektów. Na ogół nie jestem zachwycona ich projektami, wszystko dosyć krzykliwe i za bardzo dynamiczne jak dla mnie, pałowanie się trójkątami i wielkimi bryłami zupełnie jak Lyons, ale tym razem zmuszeni przez okoliczności przyrody zeszli do parteru, a nawet głębiej....

Ze względu na ochronę krajobrazu i fiordowej delikatności projektanci zostali zmuszeni do schowania 80% budynku pod ziemię... I to nie byle jaką ziemię, tylko pod skały. Zwiedzanie tego muzeum przypomina wręcz mistyczne przeżycie - startujemy schodząc od parkingów po delikatnym  zboczu do lustrzanego wejścia. Na poziomie tego obniżonego już parteru dostajemy ipoda i słuchawki, po czy zjeżdżamy windą 3 poziomy pod ziemię, względnie schodzimy po spiralnych schodach, by potem mozolnie wspinać się ku światłu.

Cała kolekcja jest własnością Dave'a i w sumie obrazuje jego gust i zainteresowania. Jest to mieszanka bardzo smaczna, choć dla niektórych może być ciężkostrawna - sztuka współczesna miesza się bowiem ze starożytnością i sztuką prymitywną. Nie brakuje tu dzieł wybitnych czy po prostu estetycznie powalających na łopatki, ale jak to bywa ze sztuką współczesną sporo dzieł walczących, kontrowersyjnych czy wręcz odrzucających. Kilkoma byliśmy zachwyceni - po pierwsze zdygitalizowaną fontanną, której zdjęcia za chwile. Po drugie kilkoma obrazami, po trzecie bryzgającym rowerem i śmietnikami z pianą. Nie wszystko miało dla nas sens i było proste w odbiorze. Wystawa czasowa mówiła o kondycji człowieka i jego stosunku do ciała. Były elementy szamanizmu, okładania nagich ludzi świeżo ubitymi tuszami bydlęcymi, z akcentów wschodnioeuropejskich Oleg Kulik... Na mnie duże wrażenie zrobiła sala z batikami z wysp Pacyfiku, w której całość dopełniała egipska mumia i figurka Giacomettiego. To zestawienie było tak pyszne, że ciężko było tę salę opuścić!

Muzeum jest piękne w swojej złożoności i bodźcach, które dostawcza zmysłom. Dosłownie nie wiadomo co czai się za rogiem, zarówno w warstwie wizualnej, słuchowej jak i zapachowej. Spędziliśmy w nim 3 godziny i pod koniec musieliśmy się spieszyć, by zdążyć zjeść lunch przed podróżą do domu. Tapasy plus wino dopełnione jazzem na żywo na głównym tarasie muzeum dopełniły całości. Jeżeli wybierzecie się na Tasmanię, MONA jest punktem obowiązkowym wycieczki!!!

 taki widok wita przybywających promem z Hobart
a taki na parkingu - trochę ostrzeżenie żeby na drodze jednak uważać ;)
z tarasów przed głównym wejściem rozciąga się przepiękny widok na zatokę
a to główna atrakcja wewnątrz na poziomie -3, zdygitalizowana fontanna wypluwająca słowa najczęściej pojawiające się w internetowych newsach
 piękne połączenia materiałów
 batikowa sala
 trochę natury
 przypadkowi turyści...
 surowo choć ciepło, jaskiniowo lapidarnie, zadziwiająco...
a to jeden z pawionów do wynajęcia - na razie nie na naszą kieszeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz