sobota, 25 czerwca 2011

Wiktoria, winnice Yarra Valley

Ostatnio powoli stajemy się wytrawnymi koneserami win australijskich, najpierw za sprawą K, który nas odwiedził i niejako w soposób naturalny panowie wybrali się na podbój okolicznych winnic, przywożąc do domu po kilka butli, a ostatnio z nowo przyjechanymi z Polski GiM udało nam się wspólnie zawitać do doliny Yarry i odwiedzić kilka z kilkudziesięciu winnic, którymi obsiany jest ten region. Sama wyprawa była bardzo spontaniczna, bo mieliśmy oprowadzić ich po najbliższej okolicy i zrobić wspólne zakupy na Prahran Market, ale ponieważ w przeciwieństwie do Warszawy, tu pogoda w weekendy na ogół robi się lepsza od tzw tygodnia pracującego, więc postanowiliśmy ruszyć dalej.

Wina australijskie może nie są w Polsce szczególnie doceniane i dostępne w ilościach hurtowych, ale tu sklepów z winami mamy sporo w całym mieście, winnic w całej Wiktorii ponad 400, w dolinie rzeki Yarry zaś 70. Nam tego popołudnia udało się zwiedzić raptem 4, ale zawsze to dobry początek dłuższej winiarskiej przygody. Warunki klimatyczne mamy tu sprzyjające, wystarczająco ciepło i słonecznie, ale jednak z pewną ilością opadów, doliny dają stabilny klimat bez gwałtownych amplitud dobowych, a do tego ludzie mają odpowiednią ilość kasy, żeby wejść w kosztowny jednak biznes, a z drugiej strony wdzięczne grono odbiorców w  postaci samych Australijczyków. Szczepy zwykle są mieszane, często spotyka się Shiraz, Pinot Noir, Cabernet Sauvignon, Rieslingi i wina deserowe o naprawdę wybornej nucie. Łatwo niestety trafić na kwaśne lub cierpkie wina czerwnone, które nas osobiście zwykle odrzucają. Na szczęście wszystkie niemal winnice są wyposażone w pomieszczenie do testowania, więc nie kupujemy kota w worku, a niedobre wino możemy wypluć do wiaderka stojącego na barze.

Tym razem wróciliśmy tylko z jedną butelką pysznego wina deserowego, nazywa się toto Pinot Gris Cold Press ze stajni Yering Station rocznik 2010, butelka 375ml kosztowała 30 AUD. Ale warto było, już jest do połowy pusta. M z niecierpliwością czeka na ocieplenie klimatu, żeby móc w przyszłości zająć się uprawą winorośli na zasłużonej emeryturze w Polsce....

 typowy krajobraz winniczny
 nieco nerwowa architektura pierwszej winnicy z sową w tle
 tradycyjne zabudowania winnicy Yering
 część sklepowa to nie tylko wina, ale także konfitury i inne słoiczkowe spejały a także o dziwo mój ulubiony chleb z piekarni Philippa
 nowa część winnicy Yering, idealna na śluby i inne większe uroczystości
nieco skromniejszy tarasik winnicy Punt Road, tam dojechaliśmy za późno - po 17 testowania nie ma!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz